Archiwum sierpień 2013


Przed zimą jeszcze to...
Autor: kordelas75 | Kategorie: Porady domowe 
30 sierpnia 2013, 12:14
Witam
Niedługo się zacznie, pytania a czemu grzyb na ścianach, a czemu śmierdzi itd.  I nie ma jednoznacznej odpowiedzi bo jak wentylacja jest spie...na i obieg powietrza niewłaściwy to święty  nie pomoże. Trzeba reanimować i teraz kolejny krok:
Raz jeszcze moja wkrętarka i dopiero co nabyty komplet otwornic do metalu i drewna umilił mi życie, i mam wymówkę żeby w przyszłości zakupić coś do warsztatu. Ale od początku.
Każdy z nas lubi wyjść na rześkie powietrze, nie znam człowieka, który by lubił żyć w cuchnącym pomieszczeniu, pełnym pleśni i smrodu. Na razie w sezonie zimowym, znaczna część krajowych mieszkań zaczyna takie pomieszczenia przypominać. Sami tego nie czujemy, bo człek przyzwyczaja się do własnych zapachów, ale ktoś z boku od razu poczuje nieświeże powietrze. Dzieje się tak, od czasu gdy w Polsce zaczęto zastępować stare nieszczelne okna drewniane, na super hermetyczne okna plastykowe. I tu taka mała uwaga, nasze stare bloki lub mieszkania nie były budowane z skutecznie działającym rozkładem wentylacji, albowiem nieszczelne okna nam to zapewniały.
I mamy stare pomieszczenia, schronienia z nowiutkimi oknami i poza tym ściany budynków obklejone styropianem. Zechciej zrobić takie doświadczenie, dwa jabłka jedno położyć na parapecie, a drugie opatulić w worek foliowy i również położyć na parapecie. Po tygodniu zauważycie, co dzieje się z jabłkiem bez wentylacji. Analogicznie jest w naszych domach.  I zaczyna się ukazywać na ścianach pleśń, a jeszcze jak się, wygipsuje ściany to już zupełnie. Więc spieszą panie i panowie i kupują w sklepach chemicznych środki na pleść, na ogół na bazie podchlorynu sodu, i nie dość, że trują nas pleśnie to jeszcze chlorem trujemy się sami. A problem nie leży w tym. 
Co gorsza są ludzie, którzy aby zaoszczędzić na energii cieplnej zaklejają nieliczne otwory wentylacyjne, żeby ciepło nie uchodziło, zgroza.  Nie tędy droga. 
Ciało człowieka potrzebuje czystego powietrza (czasami wentylacja się nie sprawdza, w szczególności jak sąsiad pali śmieciami, ale to tak na marginesie) do poprawnego funkcjonowania, powietrza pozbawionego zanieczyszczeń, obfitego w tlen.
Wentylacja polega na dostarczeniu powietrza do pomieszczenia i usunięcia zużytego powietrza.  Przeto nie można poprzestać na nawietrzakach, lub jedynie kratce wentylacyjnej. O ile mamy taką kratkę.
 Jeżeli jest WYJŚCIE to konieczne jest też WEJŚCIE. W starych budynkach, jeżeli jest wyłącznie kratka w ubikacji i kuchni to powinno się w każdym oknie zainstalować nawietrzaki i w drzwiach między pokojami, nawiercić otwory, aby powietrze mogło się swobodnie przemieszczać. Ja uczyniłem tak w wszystkich drzwiach i oknach i problem znikł. Wystarczy wkrętarką akumulatorową za pomocą otwornicy do drewna i metalu zrobić otwory i zamaskować je rozetami z tworzywa, są takie otwornice w kompletach albo na sztuki. Wybrać trzeba średnicę otwornicy nieco większą od rozetek. Wygląda to estetycznie i jest funkcjonalne. Jest trochę zimniej, ale wystarczy się odrobinę cieplej ubrać i delektować świerzym powietrzem i nie zapominać o spacerach i wietrzeniu przed spaniem.
 
 To tyle
Znowu sadpal
Autor: kordelas75 | Kategorie: Porady domowe 
30 sierpnia 2013, 12:11
Dzień dobry
Okres grzewczy już się rozpoczął, co prawda palenie w piecu nie jest moim ukochanym zajęciem, no, ale jak mus to mus.  I tak rutynowy obyczaj: wstawać wcześniej rankiem,  założyć się w ubrania robocze, maska przeciw pyłowa lub lepiej przeciw gazowa na twarz, rękawice na ręce i do kotłowni. Usunąć popiół, doprowadzać do czystości piec, co jakiś czas wyczyścić górny szyber do tego celu są szczotki kominiarskie, generalnie okropieństwo. A jeszcze ten potworny, ciemny, smolisty osad na wewnętrznych ściankach pieca. To mnie doprowadzało do szału. Miał nie ulega wątpliwości jak sie pali winien być wilgotny w toku spalania emituje się cała mnóstwo związków sadza, smoła i takie tam inne i oblepia piec od wewnątrz, smoła może być bardziej lepka a od czasu do czasu mniej, ale zawsze mam problem z usunięciem tego paskudztwa, które obklejając wewnętrzne ścianki w znacznym stopniu redukowało sprawność pieca. 
Wolno stwierdzić, że smoła działa jak izolator, im grubsza warstwa (oblepiona na dodatek popiołem) tym mniej energii z spalanego miału lub żaru, przedostaje się przez stalowe ścianki do wody, a więcej leci w komin, czyli utrata kasy (nie mówiąc już o sąsiadach, którzy wdychają to wszystko, na pewno nie na zdrowie). Nie mam pojęcia jak to policzyć, ale wiem, że jak palenisko jest super czysty to woda, nagrzewa mi się migiem, a jak palenisko jest zabrudzony to nader wolno, logiczne!
Następna sprawa to komin, który trzeba czyścić chociaż raz w roku, bo zachodzi sadzą i tu też koszty, bo albo zapłacić kominiarzowi albo samemu kupić wycior do komina i linia lub sznur. Trzeba wtedy wejść na dach ewentualnie od spodu, a jak wspaniale wtedy się wygląda :)
 
No i dochodzę do końca. Kumpel powiedział mi, że jest takie coś jak katalizator spalania sadzy, różne są na rynku, ale najbardziej godny uwagi i skuteczny jest Sadpal. To taki zielonkawy proszek, niezapalny i nie wybuchowy, którego dosypuje się do paliwa ( miału, węgla, drewna) i wówczas piec jest w środku czysty. Jak go zakupiłem w sklepie internetowym i dodałem pierwszy raz to płomień zakolorował mi się na żółto-zielono i dym z komina leciał nie czarny jak zazwyczaj, ale siwy albo taki biały. Znaczy to, że spalanie jest pełne. Na opakowaniu pisało, że stosowanie go jest ekologiczne, no i ma to sens analogicznie jak katalizatory w samochodach, dopalają paliwo i mniej substancji szkodliwych przedostaje się do powietrza.
Teraz nieco o efektach stosowania Sadpalu, co zauważyłem: piec jest w środku popielaty albo biały, to zależy ile dorzucę proszku. Tak na oko to dozuję za każdym razem plus minus trzy czubate łyżki stołowe na wsad (piec mam 60kW). Jak sypnę więcej sadpalu to jest w środku suchutko i biało, fajnie to wygląda. Czyścić piec i tak trzeba, bo popiołu to jest od groma, ale jest on wyschnięty i nie ma z tym problemu. Jednakże na ściankach robi się tak łuska jak na wyschniętych jeziorach, i spada po czasie. Na koniec wpiszę, co powiedział mi kolega jak zawołał kominiarza żeby tak na wszelki wypadek wyczyścił komin, kominiarz po robocie zszedł z drabiny zagadał, że komin był bez zabrudzeń, bo chyba ktoś go niedawno czyścił albo stosujesz pan, Sadpal.
Nasz chleb pieczemy sami
Autor: kordelas75 | Kategorie: Zdowie i nasza kuchnia 
09 sierpnia 2013, 09:51
Wypiekanie chleba w domu zupełnie nie jest trudne wystarczy tylko nieco wiedzy i można sobie fundnąć smakowite zdrowe bochenki bez E- konserwantów, polepszaczy, ulepszaczy i innych toksycznych trutek wsypywanych do chlebków, kupowanych w marketach. Domowy chleb napełni dom cudownym zapachem, będzie przez długi okres przydatny do jedzenia, ( aczkolwiek muszę uczciwie dodać, że jak upieczemy bochenek to znika on w ciągu kilku dni, i żeby wypróbować jak długo będzie świeży musiałem odkroić kawałek i schować go).
Po pewnym okresie zaczęliśmy dodawać mąki słodowej, i chleb wychodził podobny tylko odrobinę mniej wyschnięty. Mąka słodowa powoduje rozbicie skrobi i taki chleb nie czerstwieje. Tylko należy dodawać troszkę, ja dodaję 1/3 płaskiej łyżeczki na 1,5 kg ciasta, w innym przypadku chleb będzie jak glina. Jeżeli ktoś nie chce dodawać mąki słodowej lub nie ma możliwości kupienia, to znakomitą alternatywą jest wykiełkowanie ziaren ( np. pszenicy czy fasoli) i dodanie zmiażdżonych kiełków, efekt podobny. Co do proporcji to powinno się eksperymentować, zacząć od 3-4 łyżek.
Domowy chleb można robić, z czego się tylko chce: 
Mąka orkiszowa, żytnia, pszenna, mąki jaglana z amarantusa, gryczana. Można dodawać orzechów, siemienia lnianego, sezamu, różnych pestek, ziół, co tylko chcemy. Można go zrobić na wodzie, kefirze, jogurcie. Takie chleby mogą zrodzić się tylko i wyłącznie w naszych domowych mini piekarniach. 
 Chleb można piec tradycyjnie: składniki do michy, wyrobić ciasto, potem do piekarnika trochę czasu to pochłania. A później sprzątanie zamiatanie podłogi, mycie garów itd. Jest też druga metoda, do której byłem nastawiony sceptycznie, ale się przełamałem. Można zakupić maszynkę do pieczenia chleba ja kupiłem moulinex taki najbardziej wypasiony do bochenków max. 1,5kg. Ale dla mniej zasobnych portfeli to można kupić już od 150 zł całkiem przyzwoitą maszynę. 
Cała filozofia wypieku to wsypanie składników w odpowiedniej kolejności do pojemnika i  wybranie odpowiedniego programu. W moim moulinesie używam tylko programów:
10 tka do pieczenia chleba pełnoziarnistego, i 16,15 do chleba na zakwasie.
Ważna sprawa to kolejność dodania składników, najpierw woda, sól, drożdże, ( jeżeli robimy od razu, jeżeli opuszczamy na np. rano to drożdże wsypać na mąkę), później mąka, ( jeżeli dodajemy różne mąki to najpierw pszenne, orkiszowe później resztę, i ziarna).
Jakie stosować mąki? Najlepiej z pełnego przemiału, czyli typ 1250-3000 dla pszennych i 1000-2000 dla żytnich. Typ oznacza ilość wagę minerałów pozostałych po spaleniu jednostki wagowej mąki, czyli im typ wyższy tym mąka mniej oczyszczona i bardziej wartościowa. Mąki z pełnego przemiału dają chleby mniej wyrośnięte bardziej zbite. Ale tu uwaga trzeba lekko modyfikować przepisy stosując różne mąki. I jeszcze uwaga mąka z pełnego przemiału to znaczy z zmielonych całych ziaren, a niepomieszana biała z otrębami.
Mąka żytnia potrzebuje więcej wody niż pszenna czy orkiszowa, ale nie daje takiej struktury, co pszenne i trzeba żytnie wypiekać w foremkach.
Mąki o wyższym typie wymagają mniej wody niż te o niższym typie. 
Mąka żytnia nie wyrośnie, jeżeli dorzucimy drożdży potrzebny zakwas (o tym później) 
Mąka żytnia i np. amarantusowa nie ma glutenu i ciasto trudno się wyrabia, dlatego dobrze jest sumować ją z orkiszem lub pszenicą.
Aby chleb wyrósł trzeba dołączyć spulchniaczy. W piekarniach przemysłowych dodaje się min chemicznych środków spulchniających. My tego nie będziemy robili wystarczą nam drożdże piekarnicze ( Ich wartość odżywczą opisałem TU) albo zakwas. Drożdże można nabyć w sklepie spożywczym suszone i takie w kostkach. Ja stosuje te w kostkach, 0,80zł za kostkę i starcza na mniej więcej 8 jedno kilogramowych bochenków. Trochę więcej napiszę o zakwasie:
    ZAKWAS chlebowy to nic innego jak dzikie drożdże i kultury bakterii kwasu mlekowego. Analogiczne jak w jogurtach, kiszonej kapuście, kefirze, mleku zsiadłym i ogórkach kiszonych. Każde ziarno żytnie jest oklejone takimi bakteriami starczy stworzyć im należyte warunki i gotowe. Taki zakwas dodany do ciasta chlebowego spowoduje, że pojawią się w nim bąbelki gazu (wynik fermentacji) i to nam spulchni chleb. Jednak jest ważna sprawa, że o ile drożdże piekarnicze potrzebują 1-1,2h do spulchnienia chleba to zakwas wymaga 6-12h, czyli trzeba dłużej czekać. Im zakwas starszy to ciasto kwaśniejsze, większa skład kwasu octowego, a mniejsza kwasu masłowego(który nadaje łagodny smak). Z tego powodu my nie trzymamy chleba dłużej jak 6-8 godzin do wyrośnięcia.
Teraz jak uczynić magiczny zakwas, jest to dziecinnie proste. Do garnka albo słoika wlewamy wody źródlanej niegazowanej 1 jednostka i mąki żytniej 1 jednostka (około 1/4 objętości słoika) mieszamy koniecznie przykrywamy i odstawiamy na 24h. Ja kładę go na kaloryferze, ale UWAGA! Nie można ogrzać do temp wyższej niż 40 stopni, więc dobrze jest skręcić grzejnik żeby był letni. Oczekujemy jeden dzień po czym uzupełniamy znowu to samo woda i mąka, i znowu czekamy jeden dzień i zakwas gotowy. Na początku będzie słaby, ale z czasem nabierze mocy. Zakwas jest gotów do użycia, ale pamiętajmy żeby nie dodawać do ciasta wszystkiego! Część musi zostać na następny wypiek, tą pozostałą część korygujemy wodą i mąką i pozostawiamy na 4 h w cieple a następnie wkładamy do lodówki. Zakwasy w różnych częściach świata wychodzą inne to tak trochę jak z szczepami drożdży na wino. W krajach śródziemnomorskich to ponoć robią zakwas z mąki mieszanej. Ja mam zakwas żytni, na razie działa. Ten nasz zakwas ma już około 2 lat i jest optymalny, proszę się nie zrażać, jeżeli od razu nie będzie wam coś wychodziło lub zakwas będzie niestabilny. Dobry zakwas osiąga się po dłuższym okresie, zawiera on wtedy drobnoustroje z różnych części polski i z różnych okresów, dlatego piszę, że jest optymalny.
Teraz trochę przepisów, wszystkie przepisy wyliczam na wagę około 1kg lub 1,5kg (ważne żeby wszystko ważyć i zapisywać z czasem się dojdzie do wprawy).
 
Pierwszy przepis jest schematyczny, takie proporcje sprawiają, że prawie zawsze wychodzi: zakwas wrzucamy ile się chce, ale musi być konsystencji ciasta, na 550 ml wody dodajemy około 850 gram mieszanin mąki. To jest taki model baza, na jej podstawie robimy chleby.
 
Graham z słonecznikiem
Woda 550ml 
sól 2,5 łyżeczki (sól himalajska, morska albo kamienna) 
garść słonecznika 
mąka orkiszowa typ 3000 680g 
mąka pszenna typ 650 200 g 
drożdże jedna łyżeczka (nie dawać za dużo, bo ciasto później klapnie) 
Można dodać kminku mielonego około pół łyżeczki 
Wszystko do maszyny ustawiam na 10ty program i za 3,22 godziny chlebek gotów.
 
Chleb Hunzów (moja przeróbka)
woda 550ml 
sól 2,5 łyżeczki ( sol himalajska, morska albo kamienna) 
mąka orkiszowa 1250 500g 
mąka gryczana 50g 
mąka jaglana 50g 
mąka żytnia 2000 150g 
drożdże płaska łyżeczka 
morele suszone, orzechy laskowe, słonecznik, jedna szklanka 
kminek, tymianek zmielone pół łyżeczki
 
Chleb z amarantusa
woda 550 ml 
sól 2,5 łyżeczki ( sol himalajska, morska albo kamienna) 
mąka amarantus 200g (lub ugotowane ziarna) 
mąka orkisz 3000 250 g 
mąka pszenna 650 200 g 
mąka żytnia 2000 150g 
drożdże płaska łyżeczka 
słonecznik i rodzynki  pół szklanki
Chleb z ziemniakami
Nierzadko się zdarza że zostają nam z obiadu ziemniaki wrzucamy je wtedy do chleba, około dwóch sztuk na bochenek 1,5kg, trzeba jedynie proporcjonalnie odjąć ciasta i ociupinko zwiększyć dodatek mąki.
 
Chleb z gotowaną kaszą, soczewicą, bobem czy ciecierzycą, podobnie jak poprzedni przepis, chleby wychodzą wtedy wilgotne i niezwykle aromatyczne.
Życzę smacznego i jak by były jakieś pytania to chętnie odpowiem.
Zaczeło się od błachej sprawy
Autor: kordelas75
09 sierpnia 2013, 09:45
Zaczęło się dawno temu, w roku 2002. Z własnej inicjatywy próbowałem z złomu mosiężnego i brązu odlewać sprzączkę. W tym czasie nie interesowało mnie czy wzorzec jest dawny czy nie, ważna była sposób wykonywania. Pierwsze próby były nieudane, wybuchały, miały wagę różnych wad. Parę razy wybuchał mi tygiel, bo mosiądz gwałtownie paruje w temp około 1060 stopni, czy jakoś tak. W żadnym razie nie zajmowałem się pomiarem temperatur, bo wszak w średniowieczu odlewnicy też nie mieli aparatury do pomiaru. Wszystko chciałem robić na oko, tak jak w dawnych wiekach. 
I zbudowałem pierwszy piec, skorupy i glina, taki sam lecz trochę zmodernizowany stosuję do dzisiaj.
Tygiel na początku szamotowy, teraz stalowy wyłożony masą ogniotrwałą, ale w szamotowym też czasem coś odlewam, lecz są bardzo kruche t lubią się rozlecieć. Piec opalałem na początku tylko węglem drzewnym, obecnie koksem i węglem drzewnym, który jest niezastąpiony, pomimo swej ceny i szybkiego znikaniaJ
Nadmuch elektryczny, nie mam miejsca na miech i pomocnika lub ucznia, który by cały czas pufał i dmuchał. 
Odlewam ze złomu, mam go trochę zapas na kilka ładnych lat. Jest to głównie mosiądz i brąz i kompletnie mi nie przeszkadza mieszanie go, z tym, że większość daję mosiądzu, bo jego mam najwięcej i chcę równomiernie go zużywać. Co do historyczności takich odlewów to mówię, że odlewam z stopów miedzi, bo tak jak w średniowieczu nikt nie kupował w Hutmenie ściśle określonego składem surowca w kąskach tak i ja dzisiaj leję, z czego popadnie. 
Po pewnym czasie doskonaliłem całą technikę, ale nie chodzi o piece oporowe lub inne cuda próżniowe, tylko umiejętności. Aby patrząc na stal wiedział, kiedy go oczyszczać, kiedy lać, jak lać, z jaką prędkością, jak sporządzać formy, jaka wilgotność, i takie tam inne cuda. Cała nauka trwała parę lat, i obecnie się jeszcze uczę, potrafię aktualnie odlać coraz mniejsze detale, co jest dla mnie niebywałym sukcesem. Czasem się jeszcze zdarza, że mam partię gdzie 80 procent odlewów jest do ponownego przetopienia, czyli buble, a niekiedy to 100% dobre, wówczas skaczę jak dziecko i cieszę się jak berbeć z lizaka. Cały czas traktuję to, jako naukę, pasję i w związku z tym nie mogę zapewnić 100% dostępność każdych moich wzorów, ale nie jest to moim celem i nie przejmuję się tym.