Archiwum 14 października 2013


Jak polutowałem nagrzewnicę
Autor: kordelas75 | Kategorie: Porady domowe 
Tagi: lut srebrny  
14 października 2013, 09:15
Kłaniam się
Nie cierpię takich sytuacji, wyobraźcie sobie jedziecie z rodzinką do domu, do pokonania nadal 160 km i ni z tego ni z owego przestaje funkcjonować ogrzewanie w samochodzie, a na zewnątrz mróz -7 stopnie. Dzieciaki marzną kobieta narzeka ja cały zestresowany. Dobrze, że należący do mnie Land Cruiser HDJ 80 ma 2 nagrzewnice i wysiadła ta z przodu a tylnia działała, dlatego jakoś dojechaliśmy. Na następny dzień kobieta chora i dzieciaki też zaczęło brać. Wobec tego sunę do mechanika i demontujemy cały kokpit robota na 5 godzin, przy okazji nieco zaczepów plastikowych się popsuło (bez wątpienia same się popsuły). No, ale dobrze nagrzewnica wyjęta a w środku tyle brązowo-rudej mazi gnoju, że zgroza. Płukałem to cały dzień, wlewałem kwas solny i sodę, udało się oczyścić do tego naturalnie kilkukrotne czyszczenie całego układu chłodzenia. Jak dużo tam było brudu takiej rdzawo-brunatnej mazi, podejrzewam, że uprzedni właściciel chciał uszczelnić chłodnicę i dodał największe przekleństwo z dodatków do samochodu, które człowiek mógł wymyślić.
 
- uszczelniacz do chłodnic, ten gnój oblepił ścianki wewnątrz układu chłodzenia i stąd mój kłopot.
 
Ale to nie finał. Okazało się, że nagrzewnica ma pęknięte obydwie rurki, wlotowy i wylotowy, myślę, że z tej przyczyny ktoś wlał to świństwo. Jak wyczyściłem nagrzewnice to dało się zobaczyć te rysy na rurkach mosiężnych. A jeszcze wspomnę, że pierwej w samochodzie cały czas śmierdziało  zapach płynu chłodniczego, ale nie wiedziałem, co może być przyczyną teraz już wiem.
 
     
No i obecnie problem, co robić? Nowa nagrzewnica cena kosmiczna jak większość oryginalnych części do Land Cruisera ( mój rocznik 1994 HDJ 80), na allegro szukałem, ale nie wyszukałem zresztą nawet to, jaką miał bym gwarancję, że wsio z nią było by ok. No i tu postanowiłem wziąć sprawę w swoje ręce, ponieważ moim hobby  jest odlewnictwo rekonstrukcyjne min. sprzączek do pasów średniowiecznych, i jedną z technik w calej tej zabawie jest lutowanie twarde, więc. Wyczyściłem obydwa króćce kwasem lutowniczym, przeczyściłem włókniną szlifierską, odpaliłem mój super palnik perun,  lut srebrny w rękę i cheja. Na polutowanie zużyłem prawie całą laskę lutu srebrnego różowego. Lutowałem lutem 25 procent srebra, potrzebuje on trochę większej temperatury, ale jest dozwolone nim zalewać szersze szczeliny niż lutami o wyższej zawartości srebra tymi niebieskimi żółtymi i zielonymi. Tam jest srebra 30 45 procent czyli bardzo dużo.
 
    Efekt był cudowny, oprócz tego, że zalałem szczeliny to wzmocniłem jeszcze zagięte krućce na zgięciu, mechanik jak zobaczył nagrzewnicę to wyraźnie widziałem, że był lekko zszokowany, na początku mi odwodził lutowanie, jako bardzo niepewne. Ale ja wiem, że taki lut srebrny jest wielce trwały, wytrzymały na korozje i tak dalej.
 
   Po zmatowieniu wszystkiego do kupy jeszcze raz kilka godzin, zalaliśmy chłodnicę zwykłą wodą (na szczęście była odwilż ) i pojeździłem z ta wodą niecałą godzinę. Potem wylałem ją i tak kilka razy. Na koniec zalałem płynem chłodniczym. 
 
Jakie to nadzwyczajne odczucie siedzieć w samochodzie z sprawnym ogrzewaniem.