Najnowsze wpisy, strona 7


Nanotechnologia - refleksje
Autor: kordelas75 | Kategorie: Porady domowe 
Tagi: nanomax  
15 października 2013, 09:17
Nanotechnologia jest stosunkowo młodą dziedziną nauki zajmującą się tworzeniem i badaniem właściwości struktur o wymiarach nanometrycznych.  Rozwija się niesłychanie intensywnie i nie mamy pojęcia jak w przyszłości zmieni nasz świat i środowisko.
 
Prędzej czy później każdy z nas zetknie się z tą pionierską dziedziną nauki. To, co o niej wiemy to jedynie ogólne informacje, rurki węglowe, fulereny, nanosrebro czy złoto, że mają cechy antybakteryjne i antywirusowe.
 
Tak myślę o tym srebrze, nie ukrywam sam już od ponad roku stosuję je, jako koloid do picia, w infekcjach typu wirusówka jelitowa i grzybica przy atopowym zapaleniu skóry.  Wyniki są takie same lub analogiczne jak przy antybiotyku, wyjaławia florę bakteryjną przewodu pokarmowego i to jest bzdura, że wybiera selektywnie organizmy chorobotwórcze. A niby tak na zdrowy rozum jak taka k...... mać malutka cząsteczka ma zidentyfikować zagrożenie, likwiduje, co jej chemia daje i koniec. Nie znaczy to, że jej nie wykorzystuję, tu taka krótka historia z życia wzięta. Mam 3 synów i zdarza się tak, że sporadycznie zachorują, piszę czasami, bo odkąd zaczęliśmy się poprawnie odżywiać to jest to niekiedy. Dobra powracam do tematu, srebro mam w 100% wypróbowane na jelitówki, jak się coś rozpoczyna to dzieciaki nie idą do szkoły, dostają dwa male kieliszki srebra i po 12 h nie ma śladu po jelitówce. Dalej to probiotyki i kapusta kiszona, i wszystko ok. Jednak przy grzybicy to srebro jest nieskuteczne, albo mało skuteczne, mój średni ma atopowe zapalenie skóry, jak się w szkole naje syfu, a w tej chwili to ciężko upilnować to zaraz mu wyskakuje na skórze. Później to już idzie lawinowo, gronkowiec i grzybica, bardzo typowa mieszanka. Dawałem mu srebro, rezultat mizerny trochę przybladnie skóra, ale się sama nie wyleczy. A jak dłużej podaję to zaczyna go boleć brzuch, czyli flora jelitowa jest koszona równo. 
Kolejna sprawa to odkażanie srebrem Nano np. łazienek, tak nie do końca jestem przekonany. Przecież nie da się żyć w 100% czystości, bo co jak w końcu przejdziemy do środowiska gdzie będzie drobnoustrojów w cholerę? Dajmy na to spacer do lasu, albo tydzień pod namiotem.
Skąpe codzienne dawki brudu (niewielkie) pozwalają utrzymać nasz system odpornościowy w notorycznej gotowości, to taki naturalny system szczepienia, nie potrzeba się kuć i nabijać kiebzy koncernom.  
Sterylizowanie srebrem powinno być zarezerwowane dla pomieszczeń szczególnie narażonych na wysoką koncentrację chorobotwórczych drobnoustrojów, np. oddziały zakaźne, przychodnie, farmy drobiu i bydła, lub łazienki wokół wc, dalej do dezynfekcji urządzeń pracujących w kontakcie z żywnością do zastosowań w zakładach mleczarskich, przetwórniach mięsa, owoców i warzyw. Dobrą sprawą są włókniny z srebrem stosowane w maskach przeciwpyłowych. Gdyż w czasie wdychania powietrza, cząstki pyłów, zarodniki grzybów i pleśni osadzają się na filtrze. Ponieważ jest tam duża wilgotność jest to idealne miejsce gdzie mogą się rozwijać. I z tego powodu użytkownicy takich masek mogą chorować na zapalenia górnych dróg oddechowych, alergie. To samo dotyczy innych filtrów, np. klimatyzacja w samochodzie. Rozwiązaniem tego kłopotu mogą być nanocząsteczki srebra zatopione w włóknach filtracyjnych, które ograniczą rozwój drobnoustrojów. Podobne nanokoloidy miedzi i złota.
Niebezpieczne według mnie jest zastosowanie nanokoloidów w kosmetyce, opisywałem to poprzednio na przykładzie srebra. Wyjaławiane do przesady powierzchni skóry, która przez miliony lat dostosowywała się do poprawnego funkcjonowania w środowisku może być niebezpieczne. To tak jak by jeść codziennie na śniadanie antybiotyk, nie o to chodzi. Spirytusem możemy odkazić ranę albo skórę wokół niej, ale codzienne picie i nacieranie całego ciała na zapas może się skończyć tragicznie, o tym nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Wykorzystywanie nano filtrów UV w kremach to groźba wnikania cząsteczek do organizmu i ich wpływ na jego funkcje, o tym później. Analogicznie w przemyśle tekstylnym i obuwniczym. Codzienny kontakt z bielizną, ubraniami wysterylizowanymi na zero to może być fajne, bo nie śmierdzi z butów albo pod pachami, czy w innych miejscach. Przypuszczalnie i zda egzamin, jeżeli takie tkaniny zastosujemy w odziałach dla wcześniaków, których skóra nie jest gotowa na kontakt z środowiskiem, ale dorosłe osoby, wszak mamy naturalną ochronę. Umiar i rozsądek w wszystkim.
 
Następny problem może być wpływ na organizm i środowisko. A to ze względu na wielkość nanocząsteczek, które mogą wnikać do dowolnych komórek w organizmie, nawet do mózgu. Mogą, zatem teoretycznie mieć destrukcyjny wpływ na DNA, błony komórkowe, itd. Niebezpieczne dla mnie jest stwierdzenie np. KE, która w broszurach i publikacjach dotyczących nanotechnologii, domaga się badań, które miały by udowodnić i potwierdzić ich bezpieczeństwo. Czyli z założenia nie zalecają obiektywnych badań, tylko te, które mogą wykazać ich bezpieczeństwo? To jest złowieszcze, komercja i kapitalizm jak wkroczy w tą dziedziną to może być podobnie jak z GMO lub szczepionkami masę fałszerstw i kłamstw. I nie będzie się liczył konsument jego zdrowie tylko zysk i zwrot kosztów na badania. W przypadku nanotechnologii negatywnym wpływem na środowisko to na dzień bieżący bym się nie przejmował. Raz, że te cząsteczki są niestabilne i mają zdolność do zespalania się w większe cząstki i tracą przy tym swoje właściwości. A dwa że ich cena jest astronomiczna i masowe wprowadzenie do środowiska nam nie grozi.
Nieco faktów:
Nano Dni na Politechnice Warszawskiej fizycy: dr Jacek Szczytko i prof. Jacek Majewski. Mówi, że dwa badania przeprowadzone na myszach pokazały, iż wolne, niezwiązane z żadnym konkretnym produkcie nanorurki srebra zdołają wywołać jedną z postaci raka, tak jak azbest.
Kolejne badanie to dodanie 3 związków chemicznych do roztworu, w którym znajdowały się nanorurki, zmieniły one strukturę powierzchni nanorurek i tym samym, zmniejszyło śmiertelność komórek skóry człowieka z 50% do kilkunastu. To znaczy widzimy, że nanorurki są zabójcze w stanie niezwiązanym, dla skóry. Nie są neutralne. 
Jak polutowałem nagrzewnicę
Autor: kordelas75 | Kategorie: Porady domowe 
Tagi: lut srebrny  
14 października 2013, 09:15
Kłaniam się
Nie cierpię takich sytuacji, wyobraźcie sobie jedziecie z rodzinką do domu, do pokonania nadal 160 km i ni z tego ni z owego przestaje funkcjonować ogrzewanie w samochodzie, a na zewnątrz mróz -7 stopnie. Dzieciaki marzną kobieta narzeka ja cały zestresowany. Dobrze, że należący do mnie Land Cruiser HDJ 80 ma 2 nagrzewnice i wysiadła ta z przodu a tylnia działała, dlatego jakoś dojechaliśmy. Na następny dzień kobieta chora i dzieciaki też zaczęło brać. Wobec tego sunę do mechanika i demontujemy cały kokpit robota na 5 godzin, przy okazji nieco zaczepów plastikowych się popsuło (bez wątpienia same się popsuły). No, ale dobrze nagrzewnica wyjęta a w środku tyle brązowo-rudej mazi gnoju, że zgroza. Płukałem to cały dzień, wlewałem kwas solny i sodę, udało się oczyścić do tego naturalnie kilkukrotne czyszczenie całego układu chłodzenia. Jak dużo tam było brudu takiej rdzawo-brunatnej mazi, podejrzewam, że uprzedni właściciel chciał uszczelnić chłodnicę i dodał największe przekleństwo z dodatków do samochodu, które człowiek mógł wymyślić.
 
- uszczelniacz do chłodnic, ten gnój oblepił ścianki wewnątrz układu chłodzenia i stąd mój kłopot.
 
Ale to nie finał. Okazało się, że nagrzewnica ma pęknięte obydwie rurki, wlotowy i wylotowy, myślę, że z tej przyczyny ktoś wlał to świństwo. Jak wyczyściłem nagrzewnice to dało się zobaczyć te rysy na rurkach mosiężnych. A jeszcze wspomnę, że pierwej w samochodzie cały czas śmierdziało  zapach płynu chłodniczego, ale nie wiedziałem, co może być przyczyną teraz już wiem.
 
     
No i obecnie problem, co robić? Nowa nagrzewnica cena kosmiczna jak większość oryginalnych części do Land Cruisera ( mój rocznik 1994 HDJ 80), na allegro szukałem, ale nie wyszukałem zresztą nawet to, jaką miał bym gwarancję, że wsio z nią było by ok. No i tu postanowiłem wziąć sprawę w swoje ręce, ponieważ moim hobby  jest odlewnictwo rekonstrukcyjne min. sprzączek do pasów średniowiecznych, i jedną z technik w calej tej zabawie jest lutowanie twarde, więc. Wyczyściłem obydwa króćce kwasem lutowniczym, przeczyściłem włókniną szlifierską, odpaliłem mój super palnik perun,  lut srebrny w rękę i cheja. Na polutowanie zużyłem prawie całą laskę lutu srebrnego różowego. Lutowałem lutem 25 procent srebra, potrzebuje on trochę większej temperatury, ale jest dozwolone nim zalewać szersze szczeliny niż lutami o wyższej zawartości srebra tymi niebieskimi żółtymi i zielonymi. Tam jest srebra 30 45 procent czyli bardzo dużo.
 
    Efekt był cudowny, oprócz tego, że zalałem szczeliny to wzmocniłem jeszcze zagięte krućce na zgięciu, mechanik jak zobaczył nagrzewnicę to wyraźnie widziałem, że był lekko zszokowany, na początku mi odwodził lutowanie, jako bardzo niepewne. Ale ja wiem, że taki lut srebrny jest wielce trwały, wytrzymały na korozje i tak dalej.
 
   Po zmatowieniu wszystkiego do kupy jeszcze raz kilka godzin, zalaliśmy chłodnicę zwykłą wodą (na szczęście była odwilż ) i pojeździłem z ta wodą niecałą godzinę. Potem wylałem ją i tak kilka razy. Na koniec zalałem płynem chłodniczym. 
 
Jakie to nadzwyczajne odczucie siedzieć w samochodzie z sprawnym ogrzewaniem.
Końcówki polerskie do Dremela
Autor: kordelas75 | Kategorie: Miniszlifierki Dremela 
13 października 2013, 12:10
Ten asortyment Dremela służy do wykańczania i czy też satynowania powierzchni. Jest to końcowy cykl obróbki powierzchni, określany mianem w technice wykańczającym. Zależnie od potrzeb, mają klienci do wyboru: końcówki polerskie elastyczne, filce polerskie i różnego rodzaju szczotki do czyszczenia.
Pierwszy zbiór to gumowe elastyczne końcówki polerskie na trzpieniu. Perfekcyjne do polerowania wstępnego. Niebieskie końcówki są wykorzystywane do obróbki wykańczającej metali kolorowych, stali ulepszonej, w tym nierdzewki, złota i srebra. Opcjonalnie szkła, granitu i wyrobów z kryształu oraz większości kamieni stosowanych w jubilerstwie lub domowej produkcji biżuterii. Usuwają doskonale wszelkie zadziory, grady i szlifują rysy. Jako że są plastyczne nie pękają i nie kruszą się. Należy tylko pamiętać, żeby na niskich czy wysokich obrotach nie czyścić nagminnie ostrych krawędzi, bo guma może sie szybko zużyć.
Następna interesująca grupa to filc polerski. Tradycyjny naturalny filc wytworzony z wełny owczej o średniej gęstości. Doskonały do polerowania prawie wszystkich rodzajów metali w tym złota i wszystkich materiałów ceramicznych. Nadaje się również do wygładzania twardych gatunków drzewa i tworzyw sztucznych, ale bez pasty polerskiej. walce filcowe plus pasta do polerowania i możemy z brzydkiej powierzchni zrobić piękne lustro.
Kolejna grupa to szczotki polerskie. Nie są one stricte osprzętem do polerowania, raczej do przygotowania powierzchni pod polerowanie. Lub jak w przypadku szczotek szczecinowych można nimi nadawać połysk stosując pastę polerską. Szczotki potrafią jednak wygładzić powierzchnię, ale nie jest to obróbka ścierna, raczej docieranie, gradowanie ostrych krawędzi, usuwanie rdzy i pozostałości farby lub innych zanieczyszczeń. Do srebra i złota nadają się szczotki mosiężne. Nie rysują one powierzchni, bo są miękkie. Odrębna grupa to szczotki z kwasówki. Albowiem w swoim składzie nie zawierają siarki to nie powodują wtórnej korozji. Jest jeszcze inne wykorzystanie szczotek, o którym niesłychanie mało się pisze. Jest to fakturowanie drewna, lub jak kto woli postarzanie. Operacje przeprowadza się wzdłuż słojów drewna. Wynik jest ogromnie ciekawy warto spróbować.
Otwory wentylacyjne w młynku do ziół
Autor: kordelas75 | Kategorie: Narzędzia w warsztacie 
Tagi: wiertło choinka wielostopniowe  
13 października 2013, 09:10
Dzień dobry
Opowieść zaczyna się, gdy to zakupiłem kapsułki Pau-drako, bo mój mały był chory i potrzebowałem czegoś opcjonalnego do antybiotyku. A tego paskudztwa nie chciałem dawać, nie dość, że drogie to jeszcze wyniszczy wszystko, co znajdzie na swojej drodze. Uważam, że antybiotyki winne być aplikowane do poważnych  chorób a nie tak na dzień dobry, na nieduży katarek albo czerwone gardło. Ale to temat do oddzielnych rozważań.
W sklepie zielarskim nabyłem pojemniczek z kapsułkami, bardzo drogie, kapsułek było chyba 60 i migiem się skończyły toteż poszedłem kupić nowe, ale coś mnie tknęło i przeczytałem skład na etykiecie. Na początku pisało ekstrakt z zarąbiście wyselekcjonowanych odmian… na końcu drobnym drukiem - (zmielona kora PAU drako), inaczej nie żaden ex-trakt tylko zmielona......Tak jest w większości wypadków, w związku z tym trzeba mieć swój pomyślunek i przez cały czas szukać.
Zdecydowałem kupić młynek i korę PAU-drako luzem (pare razy tańszą od kapsułek) i sam mielić. Tak robię od pewnego czasu z innymi ziołami. Ale o tym później. Kupiłem młynek Boscha, ale średnio mielił, więc przeszlifowałem ostrza moim Dremelem 3000, najlepiej szło czerwonym kamieniem. Problem pojawił się jak mieliłem następną partię, tak się młynek nagrzał, że zaczął śmierdzieć. Z przykrością stwierdzam, że Bosch i inni producenci nie projektują otworów wentylacyjnych, nie mówiąc juz o wentylatorkach. Zdecydowałem więc zadziałać, odkręciłem pokrywę i zrobiłem kilkanaście przelotów wentylacyjnych. Super się tu przydała wkrętarka Boscha GSR 10,8V-LI-2+LB, i wiertło wielostopniowe.
Młynek w ten sposób przerobiony mieli trochę lepiej, nie grzeje się tak błyskawicznie ale szału nie ma. Wydaje mi się, że za niską moc i za duże ostrza.
Co do kompozycyj ziołowych to mam kilka. Podstawowa to mieszanka na zwiększenie odporności: Koci pazur, kora lapacho, jeżówka purpurowa, fiołek trójbarwny (mnóstwo rutyny), mięta do smaku, suszone owoce i kwiaty czarnego bzu. To wszystko mieszam drobię w młynku i dodaję witaminę C. Stosuję tak: jedna płaska łyżeczka do kubka, zalać gorącą wodą 15% objętości szklanki, jak wystygnie dodaję witaminę c, sok z aroni, pigwy i bzu czarnego (zależy, co tam mam). Napełniam wodą i gotowe, wypijam bez przecedzania, fusy nie pogryzą. Inne to żółciopędna i wzmacniająca wątrobę, oczyszczająca. Co drugi dzień piję do tego szejka zrobionego z świeżo zmielonych ziaren siemienia lnianego, wiesiołka i ostropestu, plus witamina C.
Pamiętajcie, że nie powinno się składować za długo zmielonych ziaren czy ziół, bowiem olejki eteryczne parują, oleje nienasycone jełczeją i generalnie utlenia się to co może być wartościowe.
Pa pa.
Jak przecinarką plazmową pociełem komin...
Autor: kordelas75 | Kategorie: Porady domowe 
12 października 2013, 11:03
Hej teraz sprawa z korzeniami w okresie realnego socjalizmu. Nie każdy czytający będzie pamiętać, co to.
Udało mi się w końcu pociąć stary, zardzewiały nasz komin. Rodziciele niemało lat temu pobudowali szklarnię, taki za komuny był przykaz: na terenie rolniczym nie można było zbudować samego domu z trawniczkiem i kwiatami. Należało pobudować jeszcze jakiś obiekt gospodarczy połączony z rolnictwem czy ogrodnictwem. Miał to być bez wątpienia budynek nie folia na pomidory. I tak rozpoczęła się batalia moich rodziców z ogrodnictwem. Wybudowali szklarnię, kotłownię i wiadomo jak kotłownia to komin. Obecnie to jak coś wznosimy to najpierw jest projekt, pozwolenie i tak dalej a później kasa i materiały. Za komuny i tu trochę historii dzieci moje nie było takiego schematu. Komin w planach miał być z cegły, ale ojciec nie dostał przydziału cegły, ta co była starczyła ledwie na dom. Ale kombinowanie to podstawa, więc jak zaczęli budować ciepłociąg w naszej okolicy to załatwiło się trochę rur średnicy 400 mm. Stalowych oczywiście, po dospawaniu kołnierzy można było skręcić komin. Odcinki przykręcone zostały śrubami. I tak komin stał sobie i rdzewiał przez wiele lat. Ale wszystko się kiedyś kończy.
Rdza zżarła spód tak, że nie było już w paru miejscach w ogóle podstawy. Trzeba było, więc komin rozebrać, bo bałem się że jak mocniej zawieje to runie. Rozebrać chciałem przynajmniej do połowy, bo mam dołączone mój piec do wytopu do niego. Podjechał dźwig, przecięliśmy szlifierką kątową śruby i komin poległ na ziemi.
 
 Dwa odcinki po 2,5 metra, grubość rozmaite, od około 15 milimetrów do 10 mm. Wszakże w niektórych miejscach było 10 mm stali i z 10 -15 mm rdzy. To dawało razem ponad 20mm. Przecinarka plazmowa Telwin ma rożne bajery i wymienioną maksymalną grubość cięcia 20 mm. I jest to parametr jak najbardziej prawidłowy, można nią ciąć takie grubości. Ale jak się przekonałem przy maksymalnym amperażu potrafi się nagrzać i wyłączyć. Z tego powodu powinno się ją położyć nie na słońcu tylko nieco w cieniu i umożliwić dobre chłodzenie. Po co ma słoneczko dodatkowo podgrzewać, przecinarka nie plażowicz na plaży.
 Część z komina zdecydowałem zużytkować pod kowadło i młot resorowy.  Ale trzeba to wszystko pociąć, więc zebrałem się pewnego przepięknego dnia, a słonko wtedy jeszcze tak fajnie świeciło. Założyłem ciuchy robocze, maska przeciw pyłowa na twarz ( bo mam alergię) i do roboty.  Na początku chciałem ciąć szlifierką kątową, ale taka ciężka rura leżąca na ziemi sprawiłaby mi kłopot. Na pewno prędzej czy później tarcza do cięcia by się zakleszczyła.  Rura waży masę i to był kłopot. Więc pozostała mi przecinarka plazmowa. Moją plazmówkę mam od 2 lat i choć sporo mnie kosztowała to nie używałem jej za często. Raz wyciąłem z blachy nierdzewnej krążki do grilla innym razem podcinałem regały.  Aby przecinarka plazmowa dobrze działała trzeba dostarczyć jej sprężone powietrze i to dużo powietrza, bo jak będzie za mało lub nie będzie odpowiedniego ciśnienia to zaraz dysza się przepali i nie pomoże preparat antyodpryskowy ani nic innego. Ja podaję powietrze wężem 12 mm, nie dławi on tak jak na przykład spiralne. Użyta przecinarka Plasma HF60 - https://domtechniczny24.pl/telwin-przecinarka-plazmowa-superior-plasma-60hf.html
 
 
Kredą zaznaczyłem miejsce cięcia, punkt styku masy musiałem dokładnie przeszlifować tarczą listkową, bo było masę rdzy. Trochę się obawiałem czy plazma nie będzie szwankować ze względu na rdzę, w poniektórych miejscach były nawet skorupy do 10 mm!! Ale Telwin Plasma 60HF dał sobie radę w niecałe 30 minut pociąłem wszystko. Cięcia nie były za równe, jeżeli się tnie z ręki na powierzchni takiej jak rura a do tego grubości są różne to nie ma się czego spodziewać. Wyszło jak wyszło jestem zadowolony. Dysze do plazmy się nie zabrudziły, bo co jakiś czas psikałem sprayem przeciw odpryskom  I nawet jak się coś przyczepiło do dyszy to szczotką mosiężną całość wytarłem do czysta. Pocięte elementy leżą sobie i czekają na wykorzystanie:
 
 
Część przyspawam do starego komina, z 2 odcinków zrobię cokoły wypełnione betonem pod kowadło i młot resorowy. Na złom nie wywiozę trochę szkoda mi a może się na coś przyda.
Klopot przy wieszaniu półki
Autor: kordelas75 | Kategorie: Art. diamentowe i ścierne 
Tagi: wiertło diamentowe  
12 października 2013, 09:08
Halo
Teraz nieco o takiej pospolitej rzeczy jak zawieszenie półki – tak to można zapewne nazwać w kabinie prysznicowej. Lepsza połowa zadecydowała podmienić starą zardzewiałą na nową jakby nierdzewną, ale coś mi się wydaje, że za taką niską cenę to jest bodaj wyrób nierdzewno podobny, czas pokaże. Mniejsza o to generalnie przygotowałem się jak zawsze profesjonalnie do takiej operacji, czyli butelka piwa raciborskiego, wykrywacz przewodów, wkrętarka i wiertło do wiercenia bez udaru. Naznaczyłem poziomicą pion, przewodów pod płytkami nie było i zaczynam wiercić, a tu niespodzianka. Wiertełko ślizga się jak ja w ostatnim czasie na lodowisku. Przypomniałem sobie, że popielate płytki na ścianie były chyba gresowe, jak bym wiercił 50 cm wyżej to tam są zwykłe szkliwione. No i co teraz? Udaru nie włączę, bo płytki popękają, a i tak niewiadomo czy by się udało przecież taki gres to okropnie twardy. Dlatego powiedziałem sobie, że już w żadnym razie nie dam się namówić na gres w łazience. To jest bez sensu, mrozoodporne płytki na ścianę, i jeszcze o twardości takiej, że jak bym je dał na posadzkę to się nie zetrą przez 1000 lat. Tylko szkliwione do wnętrz, no chyba, że kwestia koloru.. No dobra, ale temat pozostaje, jedyne wyjście to wiertła diamentowe. Są dwa gatunki: takie z nasypem diamentowym np.: wiertła diamentowe do gresu Graphite, lub dużo droższe z segmentem diamentowym dopasowane do adaptera, który podaje wodę, np.: wiertła do gresu Rubi. Woda w Rubi jest podawana pod ciśnieniem wężykiem i przez środek wiertła, ochładza i wypłukuje urobek. Pierwsze Graphite z nasypem wiercą w gresie około 10 - 11 otworów, a te Rubi to setki. Mnie potrzeba wywiercić tylko 4 no i może jeszcze później kilka. Więc wziąłem Graphite 8mm. Takie wiertło powinno pracować na mokro i z prędkością nie większą niż 200-400 obrotów na minutę. Więc do wiercenia tylko wkrętarka akumulatorowa.  Jak się wierci w podłodze to nie trudność, bo wystarczy z plasteliny ulepić taki wał i wlać tam troszkę wody, gorzej jak to jest ściana, wtedy albo adapter do otwornic, albo wężykiem z kranu polewać, trochę się nabrudzi. Operacja trwała dość długo, bo taki otwór to się wierci z kilka minut, ja się nie spieszyłem, grunt, że wyszło. I jeszcze trochę o technice, rozpoczynamy wiercić pod kątem – wcinamy się najprzód jedną stroną a potem zagłębiamy wiertło w całości pod kątem 90 stopni. I gotowe, półka utwierdzona, kabina uprzątnięta, piwo wypite, można zażywać ablucji. 
Moja pomoc w wyborze wiertarki
Autor: kordelas75 | Kategorie: Elektronarzedzia -nowości 
Tagi: jakie wiertarki  
11 października 2013, 09:04
Kłaniam się
Najważniejszym elektronarzędziem w warsztacie jest ręczna wiertarka. Przygotowując się do zakupu winnyśmy odpowiedzieć sobie na zapytanie, do czego będziemy to narzędzie używać i jak często. Istotnym kryterium jest również cena. Na ogół utarło się, że wiertarki ręczne dzieli sie na profesjonalne i hobbystyczne, jest to poprawny podział, ale nie do końca adekwatny. No, bo co to oznacza profesjonalne, czy takie, na których jest napisane Professional, albo inne angielskie wspaniale dźwięczące słowo?
Ja proponuję państwu podział na markowe ( Bosch, Makita ), chińskie dobrej jakości i chińskie standardowej jakości. Mało który handlarz jest taki szczery jak ja, ale nie o to chodzi, bo czy np. chińska maszyna zrobiona w fabryce Boscha to jest chińska czy może nie?. Chińczycy dzisiaj szokują świat jakością, bo proszę pamiętać, że jakość to technologia i cena, a nie kraj pochodzenia.
 
Przed zakupem odpowiadamy sobie na zapytanie, do czego będziemy stosować wiertarkę?
 
Prace amatorskie to takie gdzie nie mamy dokładnie określonego celu, przeznaczenia dla wiertarki. Czasami trochę otworów w ścianie, może nieco w metalu i drewnie, a potem leży miesiąc i oczekuje na swój czas. Albo jest praca, jakiś mały remoncik i odkładamy ją na pół roku, to jest użycie amatorskie. Liczba roboczogodzin takiej maszyny jest mała i w związku z tym, jakość i żywotność jest najniższa.
 
Hobbysta to gość, który tak jak kobieta ubustwia malować się, on lubi coś produkować w wolnych chwilach, czasami dużo czasami mało, ale regularnie. 
 
Profesjonalista niezmiernie intensywnie eksploatuje narzędzie, swego rodzaju zarzynacz sprzętu, chce żeby urządzenie było wieczne, żeby nie trzeba było nic przy nim robić ( prace konserwacyjne i serwisowe) a najlepiej jak by samo pracowało 24 godziny na dobę.
 
Tego typu typowy rozdział sam pokazuje, jakie parametry wytrzymałościowe i jakościowe mogą mieć wiertarki. Jak bardzo to zależy od przeznaczenia. Nie znaczy to jednak, że majsterkowicz czy hobbysta poczyni niestosownie jak kupi se urządzenie z wyższej półki. Wręcz przeciwnie, profesjonalne narzędzia są bardziej niezawodne, mają lepsze parametry pracy. Ale z przykrością muszę stwierdzić również wysoką cenę i ten fakt nas limituje, ale taka zasada: jak mamy kasę to nie oszczędzać im lepsze narzędzie tym bardziej wygodna praca.
 
Aktualnie trochę o parametrach wiertarek.
MOC, ale panowie lubią to coś, pierwsze pytanie to ile ma mocy? A jak np. do takiej wiertarki 500 W podłączymy 5 żarówek 100W to już mamy 1000W mocy. Jest to parametr bardzo istotny jakkolwiek pamiętajmy, że niedrogi sprzęt notorycznie ma podane parametry z kosmosu i niekoniecznie musimy na takich opisach polegać. Firmy Bosch i Makita nie robią takich rzeczy tam moc odzwierciedla to, co może taka wiertarka.
Moc wiertarki jest kluczowa przy wierceniu otworów o znacznych średnicach w drewnie, metalu czy betonie. Wiertarki dla majsterkowiczów zaczynają się od 500W i kończą na 750W. Jednak profesjonalne zaczynają od 300W i kończą na 1050W . Małe moce to dodatkowo mała masa wiertarki, jeżeli potrzeba robić otwory o średnicy 2 mm w tysiącach na dzień to waga narzędzia ma potężne znaczenie.
 
Z mocą wiąże się przekładnia biegów. Jeśli wiertarka ma 2 biegi to na pierwszym ma niskie obroty, ale dużą moc, można ją wobec tego używać do wiercenia znacznych otworów, mieszania kleju, itd. Wiertarki dla amatorów najczęściej nie mają przekładni 2 biegowej, bo jest to zbędne, podwyższa koszty narzędzia.
 
Moc warunkuje również maksymalne średnice wiercenia. Wymieniane są osobno dla metalu, drewna i betonu. Nie trzeba się jednak do końca sugerować tym, co jest zapisane. Bo nawet najlepsza wiertarka, jeżeli ma podane maksymalne 13mm wiercenie w metalu i będziemy wiercić tylko 13ką to szybko zakatrupimy taki sprzęt. Maksyma jest taka: maksymalne średnice jeno sporadycznie, zawsze najprawidłowiej utrzymać margines bezpieczeństwa i wiercić niżej dopuszczalnych.
 
Udar, to inaczej ruch posuwisto-zwrotny wiertła, używany do wiercenia otworów w betonie, cegle i kamieniu. Materiały mineralne nie da się skrawać, da się tylko kuć i taką robotę wykonuje wiertło do kamienia, jest zaostrzone jak grot, kuje i usuwa urobek. Pomnij amatorze, nie włąnczaj udaru do drewna i metalu!!. Pamiętam jak kiedyś sprzedałem dobre wiertło do metalu Baildon 12mm i po jakimś czasie facet przychodzi i ukazuje zupełnie zaokrąglone wiertło i mówi, że to jakaś Chińszczyzna i nawet z udarem w metalu nie wierci!!!! Nie da rady udar tylko do surowców mineralnych. Udar może być mechaniczny i pneumatyczny. Ten pierwszy polega na użyciu dwóch zębatek, które przy dociśnięciu wiertła zaczynają zazębiać sie i wiertło podskakuje, taki udar jest słabszy i zależy od naszego docisku. Można nim wykonać otwory od czasu do czasu nie seryjnie, z tej przyczyny używany jest w wiertarkach amatorskich, aczkolwiek profesjonalne wiertarki Makita HP również go mają. Kolejny udar to pneumatyczny ( młotki Bosch GBH, Makita HR ), tutaj w wiertło SDS plus lub MAX naparza kowadełko wprawiane w ruch przez poduszkę powietrzną. To tak w skrócie. Takim udarem wierci sie rewelacyjnie, nie jest wskazane zbyt mocne dociskanie, bo możemy zdusić udar. Wiertarki z udarem pneumatycznym stosuje się tylko do wiercenia w materiałach mineralnych, nie nadają się do metalu i drewna (tylko sporadycznie). A i jeszcze młotowiertarki maja ewentualność wyłączenia obrotów i pracy tylko na udarze, stosowaną do lekkiego podkuwania SDS Plu lub wyburzania ścian - SDS MAX!
 
Dalej powinno się wtrącić o regulacji obrotów i zmianie kierunku obrotów. Jest to w dzisiejszych czasach standard, spotykany w wszystkich wiertarkach amatorskich i dużej mierze w profesjonalnych. Regulację obrotów uzyskuje się podając mniejszy prąd, i tutaj UWAGA! wielce istotna sprawa: im mniejsze obroty tym mniejsza moc, proszę nie myśleć, że jak damy 400 Obr/min w wiertarce 500W to będziemy mogli se wkręcać śruby, nic podobnego. W takim przypadku możemy mieć 100W i znaczne prądy na wirniku, jeśli taka wiertarka będzie długo tak pracować to spalimy wirnik!! Druga sprawa to zmiana obrotów, tutaj są dwa techniki, elektroniczny - standard i na szczotko trzymaczach - profesjonalne. Jeżeli zmienimy na szotko trzymaczach  to zazwyczaj mamy 100% mocy, z kolei elektronicznie znacznie mniej na lewych obrotach.
 
Kluczykowy, wiadomo najmniej zawodny i uniwersalny do stali i betonu. Samozaciskowy, głównie do stali i drewna, a w profesjonalnych modelach także do betonu, tylko wypada pamiętać, że jak wiercimy w suficie i urobek leci nam na głowę to w podobny sposób cząstka wpada do uchwytu i niekiedy oznacza jego koniec. Można w takim przypadku sięgnąć po gumowe kielichy do wiercenia w sufitach.
Nie będę się rozpisywał o blokadzie obrotów i ustawianiu maksymalnych obrotów, bo to teraz kanon.
Markowe wiertarki Bosch i Makita mają coraz częściej zabezpieczenia elektroniczne i mechaniczne przed przeciążeniem, co prawda płaci się za to więcej, ale niekiedy warto. Polega ono na pomiarze prądu lub temp. wirnika i jeżeli parametry są przekroczone to następuje odłączenie zasilania.
Niezmiernie ważną sprawą niezwiązaną bezpośrednio z elektronarzędziem jest gwarancja. Dla amatora i profesjonalisty to kluczowa sprawa, warto popytać. My mamy elektronarzędzia firm, które nie boją sie odpowiedzialności i dbają o dobrą, jakość serwisu, ma na myśli Boscha i Makitę, choć DWT nie jest gorsze.
To na razie tyle, jak znajdę czas napiszę trochę o osprzęcie, do wiertarki bez niego są bezużyteczne.
Diament syntetyczny, zastosowanie i podział...
Autor: kordelas75 | Kategorie: Art. diamentowe i ścierne 
Tagi: diament   tarcze diamentowe  
10 października 2013, 09:01
Czołem
Teraz trochę o diamentach, to będzie taki prolog do opisu narzędzi diamentowych, głownie tarcz diamentowych i wierteł, ale o tym później.
Diament jest najtwardszym ze znanych minerałów, także przepięknym i oszałamiającym, węgiel w postaci krystalicznej, bo tym jest w rzeczywistości, który od dawna frapuje dusze i umysły wszystkich ludzi.
 
 Charakteryzuje się bardzo małym współczynnikiem tarcia, ma najmniejszy współczynnik rozszerzalności termicznej, jest chemicznie obojętny i odporny na ścieranie, jest izolatorem elektrycznym i jednocześnie bardzo dobrym przewodnikiem ciepła. Jest przejrzystyw widmie ultrafioletowym i podczerwonym. Ze względu na tak fenomenalne właściwości znajduje zastosowanie, włączając jak najbardziej zastosowanie jubilerskie, jako zapobiegawcza powłoka diamentowa nanoszona na implanty stawów, w których zużywanie się ścierne ma kluczowe znaczenie, czy zastawki serca człowieka, do szlifowania i docierania węglików spiekanych, drążenia skał, przeciągania drutów i prętów, obciągania ściernic ceramicznych, jako wgłębniki do pomiaru twardości i do pomiaru gładkości powierzchni, cięcia płyt wykonanych z szkła i ceramiki - tarcze diamentowe do szlifowania ceramiki, obróbki ściernej szkła optycznego i zdobniczego, obróbki metali nieżelaznych i ich stopów, obróbki tworzyw sztucznych, półprzewodników, materiałów ceramicznych, szlifowania brylantów i kamieni półszlachetnych, w narzędziach stomatologicznych i chirurgicznych. Nader uniwersalnie, materiał ścierny w formie diamentu wykorzystuje się do produkcji proszków, zawiesin, ściernic ze spoiwem żywicznym, metalowym, ceramicznym, ale także do przygotowywania preparatów mikroskopowych. Nas najmocniej interesuje użycie umożliwiające nader dokładną obróbkę wszystkich znanych naturalnych i sztucznych materiałów.
 
Diament w naturze powstał w ekstremalnych warunkach, na dużych głębokościach pod powierzchnią ziemi w wyniku gigantycznego ciśnienia dochodzącego nawet do 70-80 ton na centymetr kwadratowy w temperaturze 1100 - 1300 stopni Celsjusza. Na nieszczęście, takie warunki powstawania diamentu warunkują zarówno rzadkość jego występowania jak i jego wysoką cenę. W związku z tym tylko sztuczna synteza diamentu mogła dać produkt, który można by wdrożyć w sposób przemysłowy.
 
 Pierwsze eksperymenty związane z syntezą diamentu nabrały rozpędu po tym jak niejaki Smithson Tennat odkrył, że diament jest postacią krystaliczną węgla pierwiastkowego, a stało się to w 1766. Później starano się w laboratoriach stworzyć analogiczne warunki, co w naturze. Pierwsze patenty należą do GE, którego naukowcy w 1955 roku wyprodukowali pierwszą serię syntetycznych diamentów. Synteza polegała na zmianie grafitu w diament (zmiana dotyczyła struktury geometrycznej) przy zastosowaniu ogromnych temperatur i ciśnień w obecności katalizatorów. W latach 80 tych zastosowano inną metodę CVD, polega ona na niskociśnieniowym wytwarzaniu diamentu syntetycznego z fazy gazowej. Technologia ta umożliwia nakładanie diamentu na duże powierzchnie. Diament taki posiada znaczną jednorodność struktury krystalograficznej i czystość chemiczną. 
Aktualnie, co roku wytwarza się tony tego minerału, który niczym nie ustępuje prawdziwemu (oprócz ceny), a poza tym w warunkach nadzorowanych, jest możliwość produkowania ziaren o jednakowych parametrach, wielkości i struktury. Powszechność użycia go w technice wpłynęła wymownie na obniżenie jego ceny, a także ceny narzędzi z segmentami diamentowymi: tarcze diamentowe, wiertła diamentowe, ściernice diamentowe, i inne.
 
Przy produkcji narzędzi istotna jest klasa diamentu, im większe i bardziej symetryczne (zbliżone do naturalnego kryształu) ziarno diamentu, tym większe jego zdolności ścierająco-tnące. W zależności od charakteru zastosowania i rozmiaru narzędzia ustalono podział na ziarna w jednostkach mesh, który jest ilością oczek przypadającą na 1 cal. I tak: bardzo ogólna 8-12 mesh, ogólna 14-24 mesh, średnia 30-60 mesh, dokładna 70-120 mesh, bardzo dokładna 150-240 mesh, super dokładna 280-600 mesh. 
 
 W technice budowlanej (beton, grani, marmur, gres, terakota i asfalt) stosuje się przede wszystkim ziarna syntetyczne o wielkości 20 - 60 mesh. Wielkość tych ziaren uzależniona jest od rodzaju obrabianego materiału. Do materiału gruboziarnistego stosuje się grubsze ziarno, do drobnoziarnistego drobne. Mniejsze kryształy diamentowe znacznie poprawiają, jakość cięcia, jego gładkość. Forma ziarna zależna jest również od przybranej postaci krystalicznej. Im bardziej doskonała, tym większa odporność udarowa kryształu.
Polskie przecinarki do płytek
Autor: kordelas75 | Kategorie: Technika i technologie 
Tagi: przecinarka do płytek  
09 października 2013, 09:38
Kłaniam się
Rzeczowa spółka z Polski. Maszyny do płytek to podstawa dla glazurnika, szczególnie dziś, polscy klienci są niezwykle wymagający, czasami do przesady. A może powinienem nabazgrać w znaczącej wielkości do przesady, patrzą na płytki pod kątem grafiki komputerowej. Jak coś nie gra o milimetr to od razu duże halo i nie chcą wynagradzać, tak jakby zależało od tego ich byt i zdrowie. To nienormalne, ale cóż z klientami się nie dyskutuje, bo delikwent nasz pan. Jak na przykład glazurnik ma do położenia trochę kosztownej glazury, to ważna sprawa, aby było całość prosto pocięte. Kitajskie tanie maszynki do płytek  w większości tną po łuku, i jest nadal kłopot z odległością kółka tuż przy przecinaniu od płytki. Nie ulega wątpliwości podczas gdy się rurki ugną to siła docisku jest mniejsza i nóż się ślizga i nie tnie, szczególnie przy dużych płytkach. Walmer ma maszynka do płytek 1000 mm o solidnych szynach prowadzących. Pomino tego, dodatkowa sprawa to Chinole jak sprzedają  kółko o rozmiarze 16 mm to takie kółko pod żadnym pozorem nie ma całkowitego rozmiaru. Może mieć 15mm z hakiem, i już brakuje 1 mm. Walmer sprzedaje kółka 16mm i one mają 16 mm współgrają do maszynek MGŁ, MGŁN i MG. Nie mówiąc o tym w maszynkach MGŁR gdzie można instalować  noże 8 mm, 10mm i 12mm, mamy możliwość regulacji wysokości noża, tak jak przystało na fachowe maszynki do płytek. Tu nie odstają od takich marek jak Rubi czy Kaufmann Topline ( topline 630, topline 720, topline 920, topline 1250)
Następująca kwestia to prowadnice i uchylne gumowane podstawy, ogół jak przystoi, a i jeszcze te wzmocnienia u dołu linią cięcia, tak jak w profesjonalnych to sztywny teownik, a nie dziadostwo wytłoczenie z blachy.
Prowadnice w droższych modelach, (ale nie drogich) są na łożyskach, podstawy z grubej blachy stalowej, zresztą czuć to przy ciężkości maszynek, są ciężkie jak cholera. Takie polskie gniotsa nie łamiotsa.
Większość rodaków stęka na kryzys, niemniej jednak jak ten recesję ( nienaturalny, ale to motyw na wiele godzin ) pokonać w kraju jak nie popieramy swojskich firm? Szczyptę patryjotyzmu rodacy. Powiedzenie dobre…bo…z.ukochanej-polski funkcjonuje jak coś jest faktycznie wyśmienite, a maszynki do płytek Walmer są takie.
Wydajna pompa do wody
Autor: kordelas75 | Kategorie: Narzędzia w warsztacie 
09 października 2013, 09:23
Hejka
Takiego olbrzyma to do tej pory nie widziałem. Pompa zatapialna WQ 100-3,5-2,2 do przepompowania wody między zbiornikami rybnymi, lub do napełniania stawów rybnych. Efektywność to maksymalnie 2250 litrów na minutę, przy niewielkim zanurzeniu. Powinno się dodać, że ta pompa to nie zapewnia ciśnienia i unosi wodę maksymalnie na 5 metrów w górę.  Ale jak należy wypełnić zbiornik albo wypompować wodę, na przykład z stawu strażackiego to w 60minut przepompuje 135 metrów sześciennych.  Trzeba mieć wąż o przekroju wewnętrznym 125mm, innymi słowy sporym, ale tylko taki przekrój zapewnia wykorzystanie takiej przepustowości. Jak użyjemy mniejszą średnicę to będzie dławić i efektywność w znacznym stopniu zmaleje. Pompa ma przykręcany króciec z gumką i śrubami kwasoodpornymi. Przewód czterożyłowy nieoprawiony, linki o przekroju 1,5mm.  Korpus odlany jest z żeliwa i pompa jest nadzwyczaj ciężka, ale żeliwo nie koroduje, skutkiem tego będzie trwała. Waga to około 52 kilogramy w opakowaniu a sama pompa z króćcem bodajże około 48 kg.